Przysypia. Najwyraźniej brakuje mu ruchu. Nie jego ruchu, ale ruchu wokół niego, krzątaniny w izbie. Okna oczu przymknięte, wyglądają jakby miały się zaraz zatrzasnąć – może po raz ostatni?
Trochę już stoi na tym świecie, a jeśli wziąć po uwagę życie drzew, dzięki którym powstał, to ładnych parę lat trzeba by jeszcze dołożyć. Lubi lato. Najprzyjemniej jest mu, gdy słońce wygrzewa stare ściany i gont dachu. Wiecznie patrząc na wschód widział już niezliczone powroty słońca.
Teraz, na starość, lubi ciszę. Wsłuchując się w nią rozmyśla o jakiejś powieści, którą mógłby napisać, wzorem wiecznie tu obecnego ducha swojego gospodarza. Byłoby o czym rozprawiać na jej kartach…
Kto wie, może coś tam sobie pisze? Śladami na ścieżkach i dróżkach wokół siebie, dłońmi przybyszy otwierających furtkę, przesuwających się delikatnie po meblach, wzrokiem omiatającym wnętrze izby…
Może coś tam sobie gada? Deszczem kapiącym z gontu, skrzypieniem otwieranych drzwi i okien, śpiewem ptaków w ogrodzie, szumem drzew? A później zasypia i śni o duchu siedzącym na krześle przy oknie skierowanym na wschód i piszącym do ostatniej kropli atramentu w kałamarzu…
Aenean congue blandit semper. Nulla sodales convallis risus vitae ultrices. Sed tempor nulla vel sodales facilisis. Curabitur cursus egestas bibendum.