Bardzo na to liczyłem… Niestety, jak zwykle się nie udało. To znaczy, mnie się nie udało, ale jemu tak. Życzę mu jak najlepiej… Dzień po dniu obserwowałem, jak obrastają w piórka. Byłem przekonany, że nie wszystkie sobie poradzą. Taki los. I do końca nie wiem ile z czwórki przetrwało ten najtrudniejszy okres, ale na pewno dwa są i mają się, jak na razie, dobrze. Przed nimi jeszcze trudniejszy najtrudniejszy okres…
Dziś na moich oczach z gniazda wyskoczył ostatni kwiczoł. Kilka dni temu, gdy zobaczyłem jak jego starszy brat/siostra wyskakuje, byłem zdeterminowany, by ostatniego uchwycić na zdjęciu w tym ważnym i bardzo ryzykownym momencie. Stałem na balkonie z aparatem i wypatrywałem wszelkich oznak, że wiekopomna chwila nadchodzi. A oznak było tyle, że w zasadzie mogłem nie odrywać oczu od wizjera. Obiektyw wycelowany w gniazdo i masa kadrów. Oczywiście, musiałem robić sobie przerwy, więc oceniałem na oko, który moment jest najlepszy na opuszczenie stanowiska. Kiedy młody przysiadł w gnieździe, albo był chwilę poposiłku, wyskakiwałem z balkonu, żeby zrobić sobie kawę, albo coś przekąsić.
Raz jeden przysiadłem żeby przeczytać ciekawy artykuł… To był moment. Kątem oka, przez drzwi balkonowe dostrzegłem ciemną kulkę lecącą z gniazda w kierunku ziemi! Wybiegłem na balkon i spojrzałem w dół. Cwaniak siedział skulony pod drzewem, rozglądając się w oszołomieniu po okolicy z nieznanej wcześniej perspektywy. Po chwili zaczął drzeć się i skakać wokół, co pozwoliło mi stwierdzić, że wszystko z nim w porządku. Przyszedł czas na moje poczucie porażki i rozgoryczenie.
Byłem porządnie wkurzony! Tyle wyczekiwania w chłodzie, deszczu i… i… To niesprawiedliwe! Musiał to zrobić akurat w takim momencie? Poprzedni też mnie tak załatwił! Szlag!
***
Oczywiście, umysł w tle pracował pełną parą przekonując, że ze sprawiedliwością nie ma to nic wspólnego. Podobnie, moje poczucie porażki jest nie do końca na miejscu. Jakby nie było, szanse na to, że trafię akurat na ten moment, były znikome.
Odebrałem natomiast kolejną ważną lekcję. Zacząłem cieszyć się sukcesem, jakim była możliwość podglądania tak wspaniałego spektaklu – narodziny, dorastanie i opuszczanie gniazda przez młode drozdy. Piękna sprawa! Pomyślałem o tysiącach ludzi, którzy mijają na co dzień wiele takich i innych cudów nie zauważając ich, widzących tylko szary bruk pod stopami. Takich pseudo-porażek jak moja* jest w życiu cała masa. Do wielu z nich podchodzimy zbyt serio, nie dopuszczając innych możliwych interpretacji zdarzeń, innych sposobów czucia i myślenia. A czasem przecież warto poszukać alternatyw – ot choćby po to, by poprawić sobie nastrój!
___________
*Ha! Ok, ok! Rozumiem, że kaliber mały. Postawcie się zatem w sytuacji, która ostatnio wywołała w was poczucie dyskomfortu, porażki, wstydu, zniechęcenia… Uuu, ostro, nie? Może ktoś powiedział o was coś negatywnego? Ooo! Robi się ciepło? Miał rację? A nawet jeśli, to CO Z TEGO? Przecież to była tylko chwila. Pytanie: co z tym zrobicie? Wyjść jest naprawdę dużo. To tak jak ze skokiem z gniazda. Można polecieć w każdą stronę, lecz to wy musicie wybrać miejsce, w którym lądowanie będzie najbardziej bezpieczne dla was…
Aenean congue blandit semper. Nulla sodales convallis risus vitae ultrices. Sed tempor nulla vel sodales facilisis. Curabitur cursus egestas bibendum.