Idę ulicą. Szaro, ponuro. Horror. Pogoda nie zachęca do spacerów, ale chciało się mieć psa… Wziąłem aparat, nie wiem po co, w końcu jeszcze nigdy w tej okolicy nie było szans na ciekawy kadr… Szare ulice, szare budynki, szara pogoda. Parafrazując mistrza – szare wszystko (to dobre: nie wiadomo jakiego mistrza autor ma na myśli i jakie wyrażenie… to się zawsze sprawdza. Uprzedzając pytania: nie mam zielonego pojęcia…)
I stało się. Jeden jedyny moment, gdy zachodzące słońce wyjrzało zza ciężkiej zasłony chmur tylko po to, by jakiś Tomek spoglądając w ciężko doświadczone przemijalnością okno, zobaczył przebłysk czegoś niezwykłego… Wystarczyła minuta tej niezwykłości, by zdać sobie sprawę, że okazja może pojawić się zawsze i wszędzie.
Starożytni mieli na to określenie: KAIROS. Moment, który czyni wyrwę w zupełnie zwyczajnym czasie. Szczególna chwila, gdy wszystko staje się możliwe… Przemija nim zdążymy w pełni uświadomić sobie, co się właściwie wydarzyło.
Czy zdarza się Wam doświadczać takich momentów w życiu? Czy wykorzystujecie je w pełni?
Aenean congue blandit semper. Nulla sodales convallis risus vitae ultrices. Sed tempor nulla vel sodales facilisis. Curabitur cursus egestas bibendum.