Nie jest to najbardziej udane zdjęcie. Pstryknięte na szybko w wyniku jakiegoś impulsu, który kazał mi skierować obiektyw smartfona na ten kamień. Mogłem nie zrobić tego, schować telefon albo, po fakcie, skasować to ujęcie. Jednak tego nie zrobiłem, a dzisiaj wstawiam je na bloga. Dlaczego?
Dziś już nie ma pewnie tego kamienia (tzn. nie w tym miejscu, bo gdzieś z pewnością jest – prawdopodobnie w głębinach morza, albo wbity gdzieś w skarpę wybrzeża). Miejsce, które zajmował może być puste, wygładzone przez fale. Jeśli poziom wody się podniósł, ten fragment plaży znajduje się teraz pod wodą, a kiedy ona ustąpi ponownie wokół będą znajdować się inne kamienie, które na moment zaznaczą swoje miejsce.
Co usłyszałbym od niego, gdybym tylko potrafił słuchać? „Wcześniej mnie tu nie było, później mnie tu nie będzie. Jestem teraz, ogrzewa mnie słońce, interesują się mną przechodzący ludzie. Mógłbym pozostać ukryty, jak przez większą część swojego trwania, jako część wielkiej, nie wyróżniającej się niczym szczególnym skały. Teraz jednak leżę tutaj i jestem sobą – tylko i wyłącznie sobą – i przez tę krótką chwilę, gdy tu jestem mogę….”.
Reszty słów nie udało mi się dosłyszeć. Czy to nagły krzyk mewy, czy wołająca mnie rodzina i przyjaciele sprawili, że nie dotarły do mnie… Jak mogłyby brzmieć?
Aenean congue blandit semper. Nulla sodales convallis risus vitae ultrices. Sed tempor nulla vel sodales facilisis. Curabitur cursus egestas bibendum.