Listopad 2016. Mała Fatra. Piękny czas. Jak każdy, który minął i nie powróci. Żaden przyszły nie będzie tak dobry, jak każdy przeszły. Co jest nie tak z tym czasem przyszłym? Dlaczego tak trudno się w nim zakochać? Dlaczego tak trudno dać się uwieść temu nęcącemu głosowi nieznanego? Może dlatego, że to, co było — było? A to, co będzie — może nie będzie? Czy chodzi tylko o ten atawistyczny lęk przed nieznanym, nieogarniętym, zagrażającym Niewiadomym?
A może chodzi o naszą miłość i przywiązanie do Siebie-Z-Wtedy? Siebie pełnego potencjału, który ten okrutny przyszły czas obrócił w pył? Kiedy patrzymy wstecz, nawet jeśli pamiętamy, że akurat wtedy mieliśmy jakieś problemy, to dzisiaj nie odczuwamy związanego z nimi stresu czy nawet lęku. A jakieś ówczesne chwilowe drobnostki nawet nie zaprzątają nam głowy. Kiedyś po prostu było pięknie! Gdybyśmy tylko mogli cofnąć się w czasie i przeżyć te cudowne chwile jeszcze raz!
A może w przeszłości baliśmy się chwili, w której spojrzymy z przyszłości i stwierdzimy, że było pięknie, choć wtedy czuliśmy, że wcale nie było? Może pomyśleliśmy wtedy, że fajnie byłoby spojrzeć z tej przyszłości myśląc, że ona też kiedyś będzie przeszłością, więc warto by zostawić do wspominania coś dobrego? Tak, żeby z kolei w jeszcze dalszej przyszłości pomyśleć, że się nie żałuje niczego, zacierając ręce na to, co czeka nas w kolejnym spojrzeniu z jeszcze dalszej przyszłości?
A może… nie będziemy chcieli już patrzeć w przeszłość, bo przed nami nieznane, nieogarnięte, piękne Niewiadome?
Listopad, śnieg pokrył góry. Ogniście pomarańczowe drzewa wdzierają się pomiędzy wiecznie zielone świerki. Stoję na zboczu, pomiędzy drzewami i patrzę. Nie ma było ani będzie.
Są tylko drzewa.
Przez moment — jedno z nich.
Uschłe. Zielone. Ogniste.
Aenean congue blandit semper. Nulla sodales convallis risus vitae ultrices. Sed tempor nulla vel sodales facilisis. Curabitur cursus egestas bibendum.