Lubię stare, opuszczone, rozwalające się młyny wodne. No dobrze, nie muszą być rozwalające się, ale stare na pewno. Kojarzą mi się z płynącym czasem (te działające) i z czasem zatrzymanym nieco na siłę (te niedziałające).
Choć, jeśli spojrzeć na czas jako młyn wodny, to niechybnie dojdziemy do wniosku, że to on w akcie auto-sabotażu te młyny czasem (!) zatrzymuje. Czyżby sam był zmęczony tym ciągłym biegiem przed siebie?
Zmęczony przysiada sobie nad taką rzeczką i ćmiąc fajkę myśli „dokąd by tu nie iść?”. Wyjmuje z kieszeni jabłko i delektując się śpiewem ptaków zasypia. Śni mu się, że kąpie się w rzeczce pełnej nagich dziewcząt opryskując je dla śmiechu wodą, a one rozbiegają się we wszystkie strony zalotnie na niego zerkając przez ramię, jakby każda z nich oczekiwała, że to właśnie za nią pobiegnie… Szczególnie jedno dziewczę o lśniących długich włosach i pięknym białym uśmiechu rzeczywiście wpadło mu w oko. Czy mu się zdawało, czy rzeczywiście z figlarnym spojrzeniem skinęła głową? Tak! Wyciągnęła w jego stronę rękę, jakby chciała by ją pochwycił. Smukły nadgarstek zdobi misterna bransoletka z rzemyków.
Śmiejąc się radośnie i nie mogąc dokonać wyboru – najchętniej goniłby wszystkie naraz! – kręci się wokół własnej osi. Wiruje chlapiąc wodą i patrząc przez unoszącą się delikatną mgiełkę kropel na umykające kokietki. Mgiełka powoli opada na jego długie, mokre włosy, spływając po ramionach. Dłońmi przeciera mokre powieki zrzucając z oczu ostatnie krople, unosi powieki i rozgląda się wokół…
Echa radosnego śmiechu zamilkły. Młódki najwyraźniej gdzieś się pochowały… Jest całkiem cicho. Cisza przepełnia strumień i pobliskie drzewa, wszystko wokół wydaje się trwać w bezgłośnym oczekiwaniu. Na co? Na kogo? Zdezorientowany młodzieniec rusza w stronę brzegu, lecz jego stopy grzęzną w złotym piasku, woda stawia opór ciału, jakby zmuszając go do ruchu w inną stronę niż sam chciałby iść. A jednak, wbrew buntującej się naturze ruczaju on uparcie dąży przed siebie tam, gdzie na przybrzeżnej kępce trawy dostrzegł leżący niewielki, ciemny przedmiot.
Rzeczka płynie w dal, złoty piasek niesiony jej nurtem przesuwa się po dnie, ziarenko po ziarenku – zupełnie niezauważalnie dla przygodnego obserwatora. Pośród traw porastających brzeg siedzi piękny młodzieniec o długich włosach, trzymając delikatnie w dłoniach rozsypującą się ze starości, plecioną z rzemyków bransoletkę…
Aenean congue blandit semper. Nulla sodales convallis risus vitae ultrices. Sed tempor nulla vel sodales facilisis. Curabitur cursus egestas bibendum.