Szumią trawy, szumią zboża. W samo południe, gdzieś w oddali – mogło mi się zdawać tylko – a jednak widziałem biegnącą w zwiewnych szatach postać… I jestem niemal w stu procentach pewien, że jej tam nie było.
Delikatnie muskając młode kłosy, jakby zachęcając je do odwagi w dojrzewaniu wirowała między i nimi niczym szalona wieszczka pochylając się nad każdym szeptała mu coś tak, by tylko on usłyszał jej wróżbę, przepowiednię czy też błogosławieństwo…
Schowałem się w kępce zarośli nic chcąc rzucić się w oczy, by ujrzawszy mnie nie zechciała sprowadzić jakiegoś nieszczęścia na moją głowę. Na wszelki wypadek usunąłem się w cień i zostałem tam, aż rozpłynęła się w wirze powietrza…
Aenean congue blandit semper. Nulla sodales convallis risus vitae ultrices. Sed tempor nulla vel sodales facilisis. Curabitur cursus egestas bibendum.