Coś w nich jest, prawda? I nie mam na myśli wody…
No tak. Można w studni schować wszystkie lęki i raz na jakiś czas pozwolić im (najczęściej dla lekkiego dreszczyku w towarzystwie przyjaciół) opuścić głęboką otchłań w postaci np. dziewczynki w pobrudzonej koszuli nocnej… Niepokoi w nocy, a jednak w dzień, szczególnie upalny, stanowi radosną zapowiedź orzeźwienia.
Otwieram drzwiczki i zaglądam do środka. Co w niej dziś zobaczę (to jakaś forma zabawy „cukierek czy psikus”)? Spoglądam w dół i wpatruję się w nieruchomą ciemność. Czyżbym coś usłyszał? Mały kamyczek wysuwa się spod dłoni i pikuje w mrok lecąc długo, długo… Plum! Wpadł.
Wiadro na łańcuchu owiniętym wokół drewnianego wału. Kręcę korbą opuszczając je w dół. Po chwili puszczam korbę i przykładam dłoń do kręcącego się drewna, wypolerowanego latami przez inne dłonie. Kręci się coraz szybciej i szybciej, łańcuch zanurza się w ciemność z brzękiem i nagle zatrzymuje się, gdy wiadro z głośnym pluskiem uderza w lustro wody!. Chwila oczekiwania, aż zanurzy się całkowicie i znów kręcenie korbą – tym razem w przeciwną stronę. Leniwy wąż owija się wokół belki. Z mroku wyłania się blaszane wiadro.
Krystalicznie czysta i lodowato zimna woda upewnia mnie, że tam na dnie nie może skrywać się żadne zło, żaden budzący grozę stwór czyhający na niewinną, dziecięcą duszę.
Tam jest źródło życia.
Aenean congue blandit semper. Nulla sodales convallis risus vitae ultrices. Sed tempor nulla vel sodales facilisis. Curabitur cursus egestas bibendum.