Ten Telemach wiecznie czeka na powrót swego ojca Odyseusza. Sam się zestarzał, nie ma już obok siebie Mentora, jego okręt nigdy nie wypłynął na poszukiwania władcy Itaki. Kirke nigdy nie doczeka się swego nieznanego jeszcze męża, nie narodzi się Latynus… Świat nie nabierze obecnych kształtów.
Czy to źle, czy dobrze? Nikt tego nie wie. Nikt nie jest w stanie zmienić przeszłości, a jedynie swój sposób myślenia i postrzegania jej. „Co by było gdyby…?” sięgające w przeszłość niesie w swym brzmieniu nutę fatalizmu, nieodwracalności, niespełnienia. „Co by było gdyby…?” sięgające w przyszłość niesie z kolei jakieś pokłady nadziei, wiary, że na coś można wpłynąć, coś można zmienić. Jeszcze mocniej wybrzmiałoby „a gdyby tak…?” – ładunek mocy sprawczej w tak postawionym pytaniu byłby wyraźny, wręcz narzucający zmianę. Sprawia ono, że nic nie wydaje się już takie nieubłagane i ostateczne.
Ten Telemach czeka patrząc na zachód słońca. Dłonie złączone niczym w modlitwie w świątyni. Siwe włosy przykryte kapeluszem starającym się ukryć ich czasowość, przemijalność, a co za tym idzie przemijalność ich właściciela. Rozwiewa je wiatr, który prędzej czy później rozwieje również jego prochy. Takie są nieubłagane prawa natury.
Przez moment tylko czas się zatrzymuje, gdy słońce ostatnimi promieniami oświetla świat, którego jutro nie będzie. I Telemacha, który z kolejnym brzaskiem może wyruszy na swoją wieczną wędrówkę.
Aenean congue blandit semper. Nulla sodales convallis risus vitae ultrices. Sed tempor nulla vel sodales facilisis. Curabitur cursus egestas bibendum.