1.
W Zamkniętej Księdze Lasu nie można odczytać liter. Nie można dosięgnąć dosłowności, a może właśnie o to chodzi: by nie móc być do-słownym, by musieć być od-słownym i jednocześnie do-obrazowym? W Zamkniętej Księdze Lasu nie wyczytasz, ale możesz wypatrzeć, wymyślić i może wyobrazić…? A może przede wszystkim wyobrazić (w-obrazić?!)…
Księga Lasu zamknięta pozostaje na wszelkie moje zachwyty, ochy i achy odnoszące się literalnie do… słów. Do wierszy, opowiadań, powieści, choć ona sama snuje bezustannie własne. Te jednak pozostają pozasłowne — poza słów zasłoną, rzec można obnażone, czyli bardziej dosłownie — gołosłowne…
Idę przez nie, przedzieram się i przedzierzgam rwany krzewami kolczastych jeżyn skutecznie strzegących tajemnicy powtórnej integracji. Nie dopuszczą mnie, jeszcze nie teraz… Krwię się na drogę piaszczystą. Czerwień mojej krwi przeistacza się w pierwotną czerwień dzikich malin. I czuję się wyniesiony do potęgi. Potężniejąc tracę siły z każdym krokiem. Trawi mnie żar pierwotnego ogniska zawieszonego wysoko nad najwyższymi drzewami lasu. Snuję się w podcieniach drzew, skacząc między jednym a drugim. Zzajęczałem? Wolałbym zlisieć albo zborsuczeć. W zęby, pazury! Dziki, pierwotny spryt i upór, a nie tylko w skoki i słuchy…!
W górze krzyknął drapieżnik. Próbuje zasłonić swoimi skrzydłami gorejącą tarczę, ale wysiłek spełza na niczym. Spopielony feniks spada na ziemię i miesza się z popiołem polnej drogi. To znak!
Ruszam przed siebie. Zamknięta Księga Lasu nie odkryje swoich kart bezofiarnie…
2.
Siedzę pod drzewem. Księga nie chce poddać się zapomnieniu i odpłynąć w niebyt. Im bardziej staram się o niej nie myśleć, tym bardziej myślę o wszystkim wokół. Jakby nagle wszystkie strumienie informacji w mojej głowie postanowiły naraz dotrzeć do świadomości tu i teraz. W takiej sytuacji mindfulness się nie sprawdza. Muszę szybko znaleźć się gdzieś i kiedyś indziej, żeby je wszystkie zgubić pośród krzewów borówek.
Siedzę na mchu. Od bardzo dawna. Na oko około 35 lat. Porosłem nim. Już buty zamszone, spodnie i bluzka. Dłonie zmechacone, włosy mchem zwisają z omszałej głowy. Zadrzewiłem się tutaj. Każda myśl wyciąga mnie w górę ku światłu a natura ciągnie w dół, ku ciemni. Z każdą upływającą chwilą jednak wolniej w górę niż w dół. Dziwnie paradoksalne być zakładnikiem życiodajnych korzeni i ostatecznie do nich powrócić na koniec. I tak bezmyślnie. Bezpamiętliwie. Bezsobnie…
3.
Tylko Księga nie chce dać o sobie zapomnieć. Czy o niej wciąż będę pamiętał, gdy już o wszystkim innym zapomnę?
Aenean congue blandit semper. Nulla sodales convallis risus vitae ultrices. Sed tempor nulla vel sodales facilisis. Curabitur cursus egestas bibendum.